literature

APH: Atak krwiozerczej pasty: III

Deviation Actions

Ame96's avatar
By
Published:
3.5K Views

Literature Text

Ameryka i jego ADHD nie dają sobie rady z ciasnym pomieszczeniem, które muszą dzielić z innymi. Najpierw zaczyna drgać oko. Potem noga. Następnie Alfred lekko podskakuje w miejscu.
- Uspokój się- warknęła Tasia, wisząc już całkiem na Ivanie, który nie wydawał się być z tego powodu zadowolony
- Rozpiera mnie energia...-wyjaśnił
Powoli jego odruchy zaczynały wkurzać coraz większą grupę ludzi. Całą trzecią kabinę, która musiała znosić te dziwactwa, Gilberta i Elkę, którym zaczął walić po ścianie...
W pewnym momencie wszedł na klozet i zaczął po nim w najlepsze skakać.
- Złaź imbecylu!- ryknęła Natasha
Toris przycisnął się bliżej ściany zastanawiając się, kiedy to się w końcu skończy.
- Ameryko, w tej chwili opuść ten klozet!- wrzasnął Arthur tonem władczego ojca
Trudno się dziwić, że Jones po prostu skakał mocniej. Aż klapa się załamała, a nasz szalony kolega wpadł po kostki do muszli.
- BLEEE
Ivan z Tasią prawie weszli na drzwi, za to Polska wskoczył w ramiona Litwy. Chiny wziął głęboki wdech. Bash sprawiał wrażenie, jakby chciał wszystkich pozabijać.
- Ja tu zaraz zwariuję...



- Wypuśćcie mnie!- krzyknął nagle Arthur rzucając się na drzwi
- Co mu się stało?- zapytał Gilbert
- Nic, nagle zaczął się rzucać...
Anglia już otwierał zamek, kiedy w ostatniej chwili złapali go Rodryś i Ludwig. Sadiq dmuchnął w niego dymem. Chwilę to potrwało, zanim z oczu Wielkiej Brytanii zniknął obłęd.
- Pasta ciągle jest na zewnątrz, nie możesz wyjść- trzeźwo zauważyła Ukraina
- Ale tam stoi jednorożec!
- ...
Wszyscy zajrzeli przez dziurki od klucza. Tylko makaron. Żadnego jednorożca.
- Dajcie mi wyjść...
- Właśnie, dajcie mu wyjść- syknął Zwingli, którego cała ta sytuacja mocno wkurzała- Może jak ten cholerny makaron się naje to nam da spo...
- NIEEEEE!
Ryk Kirklanda zmroził krew w żyłach. Pomyśleli, że ktoś został zaatakowany.
- Co się dzieje?!
- Nikomu nić nie jeśt?!
- Zabiła jednorożcaaaaa!



Matki natury nie oszukasz.
Felek wiercił się niespokojnie między Torisem a Felicjano. Na samym początku wszyscy to ignorowali, ale potem Polak stał się po prostu nieznośny.
- Towarzyszu- uśmiechnął się Rosja- Proszę, czy mógłbyś się trochę uspokoić? Bo jak nie, wylądujesz z głową tam gdzie Alfred miał nogi.
Ameryka popatrzył na swoje przemoczone buty. W dłoniach trzymał połamaną klapę od sedesu.
- Hmm... Ale ja jakby muszę siku.
Gilbert wybuchnął radosnym śmiechem. Oj, nie do śmiechu było wszystkim z kabiny numer jeden.
- Nie wytrzymasz?- jęknął Toris, który już myślał że gorzej to być nie może
- Trzymam od kiedy tu weszliśmy!
Chinom żołądek podszedł do gardła.
- Jak chce to niech robi, mi to nie przeszkadza~!- Wenecja nagle postanowił cieszyć się chwilą blisko ludzi
- Ale mnie to bardzo przeszkadza!- wkurzył się (znowu) Szwajcaria
- Nie no, albo sikam do kibla albo w gacie. Możecie wybrać.
Braginski westchnął.
- Towarzyszu, musisz stanąć na klozecie.
- Odwróćcie się wszyscy, noo...
Tak oto przy akompaniamencie śmiechu Prusa, Polak stał na sedesie i celował między nogi. Dookoła niego stali wszyscy odwróceni tyłem.
- Kurwa, czy ty musisz tak chlapać?!- Białoruś mocniej ścisnęła rękę brata
- Nie podglądaj! Generalnie to się staram, okej?
Felek sikał zadziwiająco długo.
- Boże... Skończ waść!
- Ej, Toris! Pamiętasz jak kiedyś sikaliśmy razem?
Kolejny wybuch radości Gilberta.
- Polsko...- żachnął się Litwa- Nie wszyscy muszą wiedzieć.
- Tak tak, wiem. Ale to było coś...
Skończył i zeskoczył z kibla.
- I jak było?- Bielshmidt ukrywał kolejne parsknięcie
- Całkiem miło.
- To następnym razem możemy...
Héderváry uderzyła go z pięści w brodę.


W pewnym momencie Gilbert zauważył, że koło klozetu stoi jakiś mały pojemniczek. Kosz na śmieci.
- Co to? -szepnął konspiracyjnie
Elka, która była już mocno zmęczona tym wszystkim jęknęła głośno.
- Nie zaglądaj tam.
- Dlaczego?
- Po prostu tam nie zaglądaj...
Patrzyli sobie w oczy. On był wyraźnie znudzony. Ona wyczerpana.
- Masz, tym się pobaw- pociągnęła podłużny przedmiot leżący między ich kabiną, a kabiną pierwszą.
- Co to?
- Nie wiem... Zdaje się, że... Ustnik od shishy Adnana...
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No sama nie wiem- szepnęła Węgry ożywiając się- A jak się za mocno zjaramy?
Prychnął.
- Proszę cię... To jest z pewnością melasa bez tytoniowa. Nic tylko smakowy dymek.
Zastanowiła się. Zanim jednak zdążyła podjąć decyzję, on już się zaciągnął. Wypuścił dym robiąc kółeczka, po czym podał jej ustnik. Żeby nie wyjść na frajerkę też pociągnęła. Zakaszlała.
- To rzeczywiście chyba nic nie daje.
- No. A przynajmniej mamy zajęcie.
Uczył ją robić kółeczka dymne. Trwało to dość długo, więc zanim się zorientowali, oboje byli już bardzo mocno zjarani. A więc to jednak nie była melasa.
- Kurwa...
Gilbert patrzył oczami jak spodki na Węgry. Wyglądała dużo ładniej niż zwykle. I miała jakby większe piersi. Ale zaraz, czemu trzyma różdżkę?
- Rzeczywiście jak Hermiona Granger...- westchnął
Jego towarzyszka natomiast również poznawała go od nowa. Był taki umięśniony i prawie tak ładny jak Brad Pitt.
- Łoo...

Obnażony Francja, od którego wszyscy się odsunęli (tak na dwa centymetry, bo to już szczyt możliwości) patrzył z pożądaniem na Ukrainę. Kiedy tylko to dostrzegła zarumieniła się i starała patrzyć mu w oczy. Nie na różę.
- O-o co chodzi?- zapytała cicho
Bonnefoy miał błogi wyraz twarzy. Uśmiechał się do niej lekko, pozostali przyglądali mu się podejrzliwie.
- Ukraino... Wyjdź za mnie!
Wrzaski, krzyki. A najgłośniej wrzeszczała Katiusza, zalewając się łzami. Niemiec uderzył Francuza w głowę wrzeszcząc coś w rodzaju "jak śmiesz tak traktować kobietę?!", a Lovino i Antonio na chwilę się od siebie odessali, cali czerwoni. Stwierdzili jednak że całowanie się jest znacznie fajniejsze niż gapienie na dziwnych ludzi, wrócili do poprzedniej czynności.
- Oj, ja wiem!- zawył Francis- To było mało tradycyjne... Potrzebne mi kwiaty...
Bonnefoy już miał wyciągnął różę ze swojego strategicznego miejsca, ale Roderich w ostatniej chwili złapał go za nadgarstki.
- Powstrzymajcie go!- Wrzasnął Niemcy nie wiedząc, czy powinien działać czy może lepiej zasłonić oczy
Kiku błyskawicznie przywiązał nagiego Francję do fortepianu (Austria zawył). Katiusza zemdlała, ale złapał ją Arthur, który wcale nie wyglądał lepiej.
- Ty imbecylu!- ryknął kiedy poczuł że mdłości osłabły- Ciebie się powinno trzymać w zakładzie zamkniętym!
Ivan i Nataszka nie wiedzieli, czy mają pocieszyć siostrę, czy może szykować listę gości na ślub. Siedzieli więc cicho. Francja przeciągnął się na fortepianie (nie wiedzieć czemu Japonia przywiązał go w taki sposób, że nogi miał rozkraczone), wcale nie był zły. Przeciwnie, czuł się o wiele lepiej!
- Och, tak~! Róbcie ze mną co tylko chcecie!- naprężył mięśnie
Ludwig znów zwymiotował do kibla.
- Scheiße... A może to nie przez tą pastę...



- Wsiści źginiemi, aru!
- Nigdy już nie będę mógł zagrać na skrzypcach!
- Ziagłada nadchodzi, aru!
- Moja piękna muzyka...
Na początku wszyscy wrzeszczeli na Austrię i Chiny. Stopniowo jednak przestawali na nich zwracać uwagę. A potem... Potem sami zaczynali wpadać w paranoję. Włochy Weneckie drżał. Bał się, że już nigdy nie zobaczy Ludwiga. Ale najbardziej poniosło chyba Litwę.
Patrzył na Rosję i słuchał o "nadchodzącej zagładzie". Patrzył na tego, który zadał mu tyle bólu i cierpienia... A już niedługo życie ich obojga się zakończy. Trzeba to wykorzystać!
W ten sposób Toris wpadł na wspaniały wręcz pomysł. Trzeba zemścić się na Ivanie!
- Braginski!- ryknął ku zdumieniu Polski- Poczuj, jak to jest być prześladowanym!
Rzucił się na przerażonego Rosję i zaczął go okładać pięściami, szarpać. Po chwili doszło jeszcze drapanie, popychanie. Szaliczkowaty sprawiał wrażenie, jakby chciał się rozpłakać.
- Toris...- szepnął Łukasiewicz- O jejku... DOWAL MU, STARY!
Natalia nieco zdezorientowała patrzyła, jak jej brata katuje jakaś wieś, która kiedyś była jego.
- Hmm...- mruknęła nie wiedząc, co robić- Słuchajcie no, Laurinatis próbuje wypruć flaki Ivanowi...
- No i co?- zapytał Kirkland w lekkim szoku
- No, tu chyba coś nie gra...
Włochy stał za oniemiałym Szwajcarem trzymając Wanga za rękę.
- Bozie... Apokalipsia ziacina sie od wewnątź... Ziabijamy siebie nawziajem, zianim paśta to źrobi!
Trzeba bałtowi przyznać: szło mu bardzo dobrze. Do czasu, aż wyrwał przeciwnikowi kran.
Dało się słyszeć mrożący krew w żyłach, bardzo głośny dźwięk. Światło na moment stało się fioletowe, a potem już było normalnie.
Zszokowani więźniowie damskiej toalety wstrzymali oddech.
- C...Co to było?!- krzyknął Austria
Cisza.
- Oj, już wszystko gra, towarzysze- zawołał Rosja wesoło
Nikogo to jednak nie uspokoiło.
- A... A jak tam Toris?
Cisza.
- Litwo?
Cisza.
- Polsko, co się stało z Litwą?!
Cisza.
- Wszystko w porządku- powiedział ledwo słyszalnie Włoch jakby był zahipnotyzowany- Oni tylko... Muszą dojść do siebie...
Nikt nic nie powiedział.



Japonia nagle zdał sobie sprawę, że gdyby nie on, nikogo by tutaj nie było. Z tą myślą siedział w damskiej ubikacji patrząc, jak inni przez niego cierpią. Zawiódł ich. Zawiódł ich wszystkich. Nie pomógł swoim towarzyszom. Gdyby poszedł wtedy z Niemcami i Włochami do kuchni, powstrzymałby ich. To by się nie stało. Wszyscy byliby wolni.
On... Splamił swój honor!
A na to była tylko jedna rada.
Seppuku.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wyrwał z kibla spłuczkę (bo broni niestety przy sobie nie miał) i z zamachem cisnął nią pod żebra.
Nic z tego, nie była ostra.
- Co ty robisz?- zainteresował się Sadiq, który oczy miał już całe czerwone od jarania
- Popełniam seppuku!- krzyknął dramatycznie Nihon- Wszystko to moja wina! Ja... Nie zniosę tego dłużej! Przepraszam was wszystkich, a szczególnie moich przyjaciół. Ludwigu, Felicjano... Wiedzcie, że nie byliście obojętni memu sercu... Żegnajcie...
Ponowił próbę. Dalej nic.
W sumie to nikt się nie zgadzał, żeby to była wina Hondy. Ale nie chciało im się otwierać ust, więc nie zaprzeczyli.
Oj tam oj tam.



Bardzo złe rzeczy się działy w środkowej kabinie. Bardzo złe.
I Liz i Gilbert byli tak zjarani, że nie wiedzieli, gdzie jest góra, a gdzie dół. Gapili się na siebie, śmiali się, płakali.
- Tyyyy!- ryknęła nagle Węgry- Skorpion ci wpadł za koszulę!
- Ale ja nie mam koszuli, ja mam pancerz chitynowy...
- Ale wpadł skorpiooon...
Prus nie pytając o nic więcej zaczął się rozbierać.


Jak się pali przez tak długi czas, dymu zaczyna być za dużo.
Wszyscy kaszlali. To przestało być zabawne, nie mogli oddychać. Łzy zachodziły do oczu.
- Otwórzcie okno- syknął Bash
- Ale pasta...- zaczął Arthur
- Podusimy się zanim pasta nas dopadnie!
Lokatorzy kabiny pierwszej odwrócili się w stronę okna. Na nieszczęście było ono umieszczone po złej stronie mocy (znaczy się, po stronie makaronu).
- Trzeba w nie czymś rzucić.- zauważył Ludwig między jednym kaszlnięciem a drugim.- Ale czym...?
Spojrzenia powędrowały w stronę fortepianu Austrii.
- O nie!- krzyknął Rodryś kręcąc głową- Nie, nie, nie! Nie zgadzam się.
- Ale nas to zupełnie nie obchodzi!- wrzasnął Bash z trzeciej kabiny
- Nie możecie...!
Chyba jednak mogli. Arthur i Dojczur unieśli fortepian, nagle zauważając przywiązanego do niego wcześniej Francję.
- Oh, tak~! Teraz mnie zgwałćcie!
- Musimy go odczepić- powiedział Nihon odkładając spłuczkę
Anglia pokręcił głową energicznie.
- Nie musimy, wywalmy go razem z pianinem!
- Fortepianem- poprawił Edelstein
- Jak dla mnie to to może być i bandżo.
Zanim zaczęli się kłócić, Kiku oswobodził Francję, który chciał mu czule podziękować, ale oberwał w głowę. Usiadł na piętach i stracił zainteresowanie otoczeniem, patrzył na Ukrainę. Ona sama nie była z tego faktu zadowolona, przysunęła się bliżej Sadiqa.
- Raz... Dwa... trzy!
Fortepian przy akompaniamencie jęku Austrii wybił szybę i wyleciał na zewnątrz. Wszyscy odetchnęli świeżym powietrzem.
- Teraz trzeba więcej palić- westchnął Adnan- Cóż... takie życie...



- Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go. Zabiliście go...
- Och, zamknij się wreszcie!- Bash znów wydarł się na Austrię
- Spokojnie, Zwingli- mruknął kojąco Kirkland- Spróbuj go zrozumieć. Ja na przykład rozumiem. Też nie mogę jeszcze dojść do siebie po tym jednorożcu...
- TAM NIE BYŁO ŻADNEGO JEDNOROŻCA!
Teraz Szwajcar wpadł w szał dzikiej krowy. Spod koszuli wyciągnął dynamit, podpalił lont swym gniewem i cisnął nim w pierwszą kabinę. Wszyscy zaczęli (po raz kolejny z resztą) się drzeć. Tylko Ludwig chwycił laskę i odrzucił ją w stronę pasty. Kiedy wszyscy myśleli, że niebezpieczeństwo minęło, okazało się, że pasta wcale nie jest taka głupia. Odbiła dynamit z powrotem do Szwajcarii.
Trafiła centralnie w klozet, który wybuchł.
Nie pytajcie, proszę, jak to się stało że nikt nie został ranny. Oni po prostu mają wielkie szczęście, tego się trzymajmy.
Ale za to wszyscy byli cali mokrzy. Felek i Toris doszli już do siebie po okazanym wcześniej gniewie Rosji.
- Feliks...- wycedził przez zęby Ameryka- Mam nadzieję, że spuściłeś po sobie wodę.
- No, spuściłem. Generalnie to zawsze spuszczam!
Litwa miał inne zdanie na ten temat.
Ivan zdjął szaliczek i wycisnął go. Włochy i Chiny chyba jeszcze nie domyślili się co się stało. Szwajcar w końcu umilkł.
Japonia pomyślał, że wypada podziękować Buddzie za ten dar, że jest w innej kabinie. Ale popatrzył po swoich towarzyszach: jarającym Sadiq'u, ryczącej Katiuszy, Ludwigu, który wyglądał jakby znowu miał wymiotować, całujących się Lovino i Antonio, załamanym Roderichu, mającym przywidzenia Arthurze i nagim Francji. Stwierdził ze chyba wolałby być zalany przez zawartość toalety.



Ameryka jak to Ameryka. Hero musi być!
- Alemamplanalemamplanalemamplaaaan!- wrzasnął i nie pytając nikogo o zdanie wybiegł z kabiny.
- NIEEEEEE
Wspólny ryk nie osłabił entuzjazmu Jones'a. Wciąż było słychać jego śmiech. Do czasu. Nagle zamarł, uderzył o drzwi ze strony pasty. Ręce Kiku i Rodericha wciągnęły go z powrotem.
Arthur uderzył go w twarz.
- Co ty sobie wyobrażasz?!- zbeształ- Jesteś jakiś... Nieogarnięty, czy jak?! Mogłeś się zabić! Ta pasta jest niebezpieczna! Tyle razy ci mówiłem, że...
- Anglio, on jest nieprzytomny!
Kirkland dopiero teraz zobaczył, że młody się nie rusza. Otworzył usta.
- Co mu jest?
- Nie stój jak widły w gnoju- syknął Ludwig- Dawaj to swoje paskudne jedzenie!
- Ono nie jest paskudne...- odburknął obrażony, podając babeczkę- A po co ci to?
Potraktowano "jedzenie" Anglii jako sole trzeźwiące. Podstawili je Alfredowi pod nos. Obudził się. Znów dostał w twarz.
- No i co ty sobie myślałeś?!
Chwilę zajęło mu dojście do siebie. Po długim momencie przemówił.
- Pomyślałem, że może zjem to coś- wszyscy wydali odgłos przerażenia/obrzydzenia- No co? Myślałem że skoro wychowałem się na tym gównie Arthura to już wszystko zniosę.
Anglia odwrócił się do wszystkich plecami.
- Ej, gdzie jest Wenecja?- zapytała nagle Białoruś
- Nie ma go?!- ryknął Niemcy
- Zostawił list.
- Psiecitam!
- Nie, niech czyta ktoś kogo będę w stanie zrozumieć.
Czytał Litwa.
- "Mio caro! Moje życie było piękne! Poznałem wiele wspaniałych i ślicznych dziewczyn o cudownych kształtach.." Czekaj, pominę to... "... Wtedy dziadzio Rzym kazał mi ściągnąć spodnie..." Nie, nie! to też pominę... " ... więc uznałem, że to ja, odpowiedzialny za to całe zamieszanie powinienem was uratować. Czas schować białą flagę. Czas walczyć. Wasz kochany Felicjano.".
W tym momencie rozległ się ogłuszający huk.



Kanada stoczył bój na śmierć i życie na ścianie budynku szkoły. Uciekł paście, wskoczył w pierwsze lepsze okno do środka. To dziwne, makaronu tu nie było. A był pewien, że zajął już całą akademię...
Zorientował się, że stoi w pokoju Turcji. Dookoła, na ścianach, wisiały bomby, każda na inną okazję. Oprócz tego masa plakatów z napisami "Allah Akbar <3".
Przyszedł mu do głowy plan.
Jeśli teraz ich wszystkich ocali, będą mu wdzięczni! Zauważą go! W końcu!
Rozstawił bomby w strategicznych miejscach szkoły. O mało nie zabiła go pasta. To były dramatyczne chwile. których jednak nie mogę tu opisać, bo co chwila Matt stawał się przezroczysty.
Zdetonował ładunek. To właśnie ten huk usłyszeli wszyscy, którzy byli uwięzieni w toalecie.
Makaron obumarł.
Kanada leżał nieprzytomny znów w pokoju Adnana. Uśmiechał się. W końcu go zauważą.


Drzwi pierwszej i trzeciej kabiny momentalnie otworzyły się.
- FELICJANO!- krzyknął Ludwig
Włoszek leżał na ziemi ściskając w ręku rurę. Całą podłogę pokrywała gruba warstwa pasty. Nie ruszała się. Pasta została pokonana.
- J-jak on to zrobił...?- zdziwiony Lovino oderwał się w końcu od Hiszpanii patrząc w przerażeniu na nieprzytomnego brata
Cucili Włochy Weneckie, aż otworzył oczy z uśmiechem.



Wszystko dobrze się skończyło. Niestety, cały trud Kanady (bo to oczywiście on pokonał Zły Makaron) przypisano Włochowi. Felicjano nic nie pamiętał od momentu opuszczenia toalety, bo stracił przytomność widząc stepującą pastę. Nieobecności Matthew'a nie zauważono do czasu, aż Turcja (po dojściu do siebie) nie spostrzegł dziwnego człowieczka w swoim pokoju. Pastę usunięto.
- Ej, gdzie są Węgry i Prusy?
Drzwi do środkowej kabiny otworzono siłą. Znaleziono zaginionych z oczami jak spodki, oboje siedzieli w samej bieliźnie i mówili coś o ataku wściekłych skorpionów. Wysłano ich na oddział intensywnej terapii, do dziś czekamy na efekty.
Francis przeprosił Katiuszę za spowodowane zamieszanie. Obiecał, że nigdy więcej się jej nie oświadczy (obietnicę złamał przy najbliższym sylwestrze, kiedy to zbyt dużo wypił).
Ludwiq zajmował się małym przyjacielem i wciąż go chwalił za odwagę.
Antonio i Lovino zostali parą. Chodzili za rękę, całowali się, dawali sobie głupie prezenty. To nie znaczy, że Włochy zrezygnował z przezywania Hiszpanii i wyklinania go.
Austria i Szwajcaria przedzielili swój pokój na dwie części. Okazało się, że misia zarąbał Polska.
Arthur postanowił, że więcej czasu będzie spędzał z Ameryką. Z postanowienia zrezygnował po jednym wspólnym obiedzie w restauracji, kiedy to Ameryka zwymiotowałw wazę z zupą.
Kiku udał się do spokojnego miejsca, żeby odreagować.
Ivan i jego młodsza siostra pozostali w takich samych stosunkach. Jakbyście kiedyś znaleźli Rosję w swojej szafie, pozwólcie mu tam zostać. On się tylko chowa, zrozumcie biedaka.
Yao został zaproszony na kurs logopedyczny.
Polska i Litwa wyjechali na wakacje biorąc przykład z Łotwy i Estonii. Nie wracają od trzech miesięcy, ale jakoś nikogo to nie obchodzi.
KONIEC
Trzeci, ostatni już rozdział. Chyba mój ulubiony x3

Jakby się komuś mieszało, kto jest w której kabinie:
Kabina 1: Turcja, Ukraina, Niemcy, Hiszpania, Włochy Płd, Austria, Francja, Anglia, Japonia.
Kabina 2: Prusy, Węgry
Kabina 3: Rosja, Białoruś, Polska, Litwa, Włochy Płn, Ameryka, Chiny, Szwajcaria
+ Kanada xD

Uczcijmy niepowodzenia i porażki Kanady chwilą ciszy.

Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali "pastę". To naprawdę wiele dla mnie znaczy, daje mi paliwo do pisania dalszych opowiadań.


Zachęcam do czytania innych moich FF. Już za tydzień pierwszy rozdział kolejnej serii, w międzyczasie PrusPol.

Poprzedni Rozdział: [link]
Dodawanie zakończone.

Enjoy~!
© 2012 - 2024 Ame96
Comments58
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
PastelLimbo's avatar
Wyję koleżanko, wyję.
Słowa nie mogą wyrazić jak bardxo to kocham, a chyba 3 raz to czytam XDDD