literature

Roz. III: KacRyga

Deviation Actions

Ame96's avatar
By
Published:
4.7K Views

Literature Text

- Ale… Ale kak?- oczy Ivana zionęły niewysłowionym smutkiem
Roderich zawsze podziwiał Kreml. Był to zdecydowanie wspaniały rosyjski zabytek. Praktycznie niezdobyty (z drobnym wyjątkiem, który zawsze był wypominany przez Feliksa). Wiele obiektów sakralnych, muzea, zbrojownie, pałace. Kreml był dumą Federacji Rosyjskiej.
Tym bardziej przykro, że na jego gmachu powiewała obecnie flaga Liechtensteinu.
- … kak…?- powtórzył
Feliks dławił się własną śliną ze śmiechu, podczas kiedy Wania siedział na krawężniku i biadolił. Nie wpuścili go nawet do środka. Wygoniła go gwardia, wszyscy mówili po niemiecku. W samym sercu Rosji!
Gilbert właśnie biegł w ich stronę. Jako że miał przy sobie dowód osobisty mógł uzyskać dostęp do informacji, co się właściwie stało.  Wysłali go na przeszpiegi. Feluś otarł łezkę szczęścia.
- Kreml został wykupiony przez Liechtenstein.- oznajmił dramatycznie
Wania nie poddawał się szarej rzeczywistości.
- Niemożliwe. Tej małej nie stać nawet na działkę u mnie.
- Mówisz? Teraz każdego stać.- Podał mu konturową mapkę Rosji. Były na niej pozaznaczane różne obszary. – Każde państwo korzysta ze sposobności i wykupuje sobie kawałek.
- Rozbiory!- wrzasnął rozradowany Łukasiewicz- Dajcie mi telefon, ja chcę Obwód Kaliningradzki!
- Jednakże Ivan ma rację, małej Liecht nie stać na takie wydatki- sprostował Roderich- To musi być jakaś pomyłka.
- Ivan… Tylko bez stresu, dobra?- Gilbert przełknął ślinę- Bo my chyba przepiliśmy skarb państwa… Rosji.
Widzicie, moi mili, że jak się chce to się potrafi. W tej chwili zaczęło się dziać kilka rzeczy na raz. Feliks, który popadł w niewyjaśnioną euforię zaczął skakać i śpiewać „Katiuszę", Ivan usiłował schować twarz w szaliczku, ale szaliczka nie było, a jeden gwardzista zagroził im bronią i nakazał „oddalić się od autonomicznej ambasady państwa Liechtenstein". Roderich i Gilbert wzięli Wanię pod ręce i szybko zaprowadzili w przeciwną stronę. Rosjanin jeszcze rzucił tęskne spojrzenie w stronę Kremla i powiedział bezgłośne „wrócę po ciebie".
- Te, Wania. Ale popatrz na pozytywy- powiedział Polska jakiś czas później- Trzeba być naprawdę niezłym żeby tak wszystko w jedną noc przetrwonić.
Odpowiedział mu jęk.
- Ale teraz musimy znaleźć Lićka- dodał
Ręce Bragińskiego zaczęły drżeć. Był blady i miał suche usta.
- Nie poradzimy sobie sami…- wyszeptał- Musimy poprosić o pomoc JEGO….
Feliks wybałuszył oczy.
- Nie…
- Nie mamy innego wyjścia!- krzyknął z szaleństwem w oczach- To już zaszło za daleko, a to dopiero początek!
- O kim wy mówicie?- zapytał nieco skołowany Prusy
Feliks i Ivan tylko spojrzeli po sobie.


Kluczyli między kamieniczkami od pół godziny. W atmosferze konspiracji przeszli już kilkanaście ulic, a Ivan wciąż brnął dalej w osiedle domków i bloków. Słońce chyliło się ku zachodowi, każdy cień wydawał się skrywać jakąś tajemnicę. Mijając zakręty nie można było się oprzeć wrażeniu, że ktoś na nich patrzy… Dziwne dźwięki dochodzące jakby znikąd, nieistniejące źródło strachu. Przyspieszone tętno. Urywany oddech.
Szybciej.
Kiedy już Roedrich myślał, że będą tak kluczyć do jutra Ivan zatrzymał się przed bramą z mosiężną kołatką. Zapukał. Nikt nic nie mówił, bali się przerwać ciszę jakimkolwiek szmerem. Nagle usłyszeli odgłos zbliżających się kroków. Wstrzymali oddech, kiedy drzwi zaczęły się otwierać. Ich oczom ukazał się kamerdyner z grobowym wyrazem twarzy. Mimo że był o dwie głowy niższy od Feliksa, wydawało się że może ich rozłożyć na łopatki skinieniem palca.
- Po co przyszli?- zapytał mrużąc oczy
- Prosić o pomoc- wyszeptał Ivan zaciskając pięść
Kamerdyner spojrzał po wszystkich i po dłuższej chwili kontemplacji wycofał się do wnętrza zostawiając otwarte drzwi. Potraktowali to jako zaproszenie. Natychmiast wślizgnęli się do środka i ruszyli za nim. Znajdowali się w jakimś korytarzu wyściełanym bordowym dywanem w złote, kwieciste wzory. Jedynym źródłem światła były świeczki porozstawiane zdecydowanie za rzadko. Gilbert całą drogę przez korytarz zastanawiał się, kim jest ta tajemnicza persona, przed którą Ivan trzęsie portkami. Ktoś, kto działa z ukrycia? Może Rosja ma u niego dług. Na pewno jest bardzo silny… Czy przebywanie tutaj nie jest niebezpieczne?
Dziesiątki pytań kłębiły się w jego głowie, ale nie było już czasu na przemyślenia. Zatrzymali się przed mosiężnymi, dębowymi drzwiami. Kamerdyner zapukał i cofnął się o krok wskazując im ręką na klamkę.
- Nie musisz tego robić.- głos Feliksa zabrzmiał w ciszy jak dzwon- Wiem jakie to jest dla ciebie trudne.
- Muszę- odparł zwięźle Rosja i nacisnął klamkę
Pomieszczenie w którym się znaleźli było przestronne i ciemne. Gilbert dopatrzył się sporego biurka w przeciwnej stronie i fotela za nim, odwróconego do nich oparciem. Prawie krzyknął, kiedy z ich lewej strony wybiegł nagle biały pers i zwinnie wskoczył na kolana kogoś, kto siedział w owym fotelu. Zobaczyli tylko rękę leniwie głaskającą zwierzę.
Zimny pot spłynął Prusowi po plecach. Kim on jest…?
Feliks oparł się o ścianę i założył ręce na piersi, a Ivan zrobił trzy kroki do przodu.
- Przybyłem prosić cię o pomoc…
Odpowiedziała mu cisza. Zacisnął usta.
- Bo… Zeszłej nocy zabalowaliśmy z towarzyszami i… Zgubiliśmy towarzysza Litwę… A teraz nie wiemy co się stało i musimy jakoś dowiedzieć się gdzie on jest i co robiliśmy…
Znów cisza. Feliks spojrzał na swoje paznokcie. Gilbert i Roderich w skupieniu patrzyli na dłoń przesuwającą się po futerku kota.
- Teraz przyszedłeś prosić mnie o pomoc… Ale czy kiedykolwiek nazwałeś mnie…- wydawało się, że fotel obraca się ku nim w zwolnionym tempie- … Łotwą Chrzestnym?
Raivis miał na sobie czarny puchaty szlafrok, białą koszulę i czerwoną muszkę. Patrzył na Rosję wzrokiem przepełnionym smutkiem i zawodem. Zabrał rękę z persa i powachlował się plikiem banknotów.
- No bez jaj…
Gilbert popatrzył na Polskę szukając wyjaśnienia. Feliks tylko machnął ręką.
- DonGalante… Sprawiedliwości!- wydusił Ivan przez zaciśnięte zęby
Łotwa zeskoczył z fotela i podszedł do niego. Przed Rosjaninem zaczął wyrastać z podłogi stołek. Łotysz wszedł na niego tylko po to, żeby położyć mężczyźnie rękę na głowie.
- Jestem miłościwy dla swoich przyjaciół- poklepał go po policzku- Czego wam trzeba?
- Pieniędzy. I rady.
- Dostaniecie pieniądze. Jeśli chodzi zaś o radę… Taurys jest mi jak brat. Me serce drży o niego. Zacznijcie poszukiwania w Wilnie, tam odnajdziecie trop. Musicie się śpieszyć. Nawet nie wiecie, ile złego zdążyliście zrobić tej nocy.
Z końca pomieszczenia rozległo się przytłumione, polskie „no co ty kurde nie powiesz".
- Dziękuję.- mruknął Rosja powstrzymując się przed krwawym mordem na Łotwie, bo nie dowiedział się w sumie niczego konkretnego
Łotwa zeskoczył ze stołka i znów usiadł w fotelu. Posłał chłopakom promienny uśmiech i położył nogi na biurku.
- A teraz wynocha, bo was puszkiem poszczę.


- Może mi to ktoś wyjaśnić?- zapytał potem Gilbert
- A co tu dużo wyjaśniać?- zapytał nonszalancko Feliks- Raivi zawsze lubił takie przedstawienia.
- No ale…
Ivan trzasnął pięścią w ścianę.
- To skomplikowane. Tak miało być, kiedy będę prosił go o pomoc. Przegrałem zakład, ale teraz będzie między nami tak jak dawniej!
Gilbert nachylił się do Felka.
- Znaczy że Łotwa będzie miał jeszcze bardziej przesrane?
- Tak jakby. Ale jemu to w sumie bez różnicy.
- I on tam siedzi całymi dniami i głaszcze tego kota?
- Zwariowałeś? Zadzwoniliśmy do niego żeby miał czas się przygotować.
W tym momencie Roderich podziękował Bogu że nie jest Słowianinem.


- Najświeższe wydanie wiadomości! Dzisiejszej nocy na Syberii miał miejsce wybuch! Przyczyny są wyjaśniane, o informacjach będziemy informować państwa na bieżąco…
- Pewnie ci co działki sobie powykupywali poczuli smak zabawy w Rosji…- burknął Feliks
W tym momencie coś mu się przypomniało:


****
Wnętrze mercedesa Ludwiga było naprawdę luksusowe. Wygodne fotele, dużo miejsca, klimatyzacja. Do tego choineczka dyndająca przy lusterku. Nie miało tylko zamontowanej awaryjnej miski.
- Zatrzymaj się na stacji, Rod rzyga!
- Jezu, nie na tapicerkę!
- … centralnie na tapicerkę…
Zataczając wspaniałe serpentynki Gilbert zjechał na pobocze. Półżywego Rodericha wynieśli i położyli na trawie.
- Gdzie my jesteśmy?- wybełkotał Litwa
- Rassija!- Ivan wyskoczył oknem i zaczął całować ziemię.
- Jedziemy dalej, nooo!
- Wóda się skończyła!
- Feliks, bimbru napędź!
- Ale tak z powietrza to nie umiem!
- Powietrzówka!
- Nie będę jeździł obrzyganym samochodem!
- Chłopaki, miskę dajcie…
- Teraz to miskę?! Teraz?! Na trawę!
- Ale nie na moje buty, ośle!
Po pewnym czasie stwierdzili, że nie chce im się usuwać wymiocin z wnętrza samochodu. Znacznie łatwiej będzie go opchnąć. Feliks wygrzebał z torby zieloną sukienkę i stanął przy drodze z tabliczką z krzywym napisem „sprzedam".  Podjeżdżało wiele samochodów. Ale Rosjanie, dowiedziawszy się że chodzi o kupno samochodu, jechali dalej. Aż w końcu…
- Ile za niego chcecie?
- Trzydzieści tysięcy euro!- krzyknął z mocą Gilbert trzymając krawat Roda
- Nie mam tyle.
- A ile masz?
- Dwie flaszki i łazika.
Chłopcy z zainteresowaniem spojrzeli na jego samochód.
- Dobra, bierzemy. Ale dorzuć jeszcze miskę.
- Panie, a nie lepiej za okno?
- Ty, dobre…

*

Środek Syberii.
- ŻYWCEM NAS NIE WEŹMIECIE CHUJE!
Taurys pokazał ścigającemu ich samochodu międzynarodowy znak pokoju w postaci wystawionego środkowego palca. Ivan mimo wypicia połowy wódki (oprócz czterech butelek czegoś podejrzanego, co obalił wcześniej) wspaniale radził sobie na drodze. Pewnie byłoby inaczej, gdyby to nie była Syberia, na której brak zakrętów.
- Pokaż im Taurys!- zaczął dopingować go Feliks
- Mam pokazać?!
Litwa został złapany zanim zdążył rozpiąć rozporek.
- Czemu oni nas gonią?!- wrzasnął nagle Gilbert
- Bo im powiedziałeś że  pierogi są niedobre!
- I o to się tak wkurzyli?!
- No! Chyba że chodziło o to że Rod zahaftował im przednią szybę…

*

- Spalmy go.- Feliks gapił się na łazika z mordem w oczach
- Ale jak my wrócimy do domu?- zaprotestował Gilbert
- Stopem!
- Przez SYBIR?
- W sumie racja… Ej, Wania! Jednak nie odpalaj tego dynami-
Ogłuszył ich wybuch, a kiedy się odwrócili ujrzeli tylko blask.
Ivan spojrzał tylko przepraszająco, a Roderich pokręcił głową. Felek z rezygnacją wystawił rękę w oczekiwaniu na autostop.
Była ich już tylko czwórka.

****

Nastała cisza.
Z jednej strony powinni się cieszyć. Skoro to im się przypomniało- może przypomną sobie resztę? Tak, to byłoby dobre. Nie musieliby przeszukiwać całej Europy, żeby znaleźć Litwę. Jednak patrząc na to realistycznie… Myśl że sprzedali samochód Ludwiga, byli gonieni przez Ruską mafię i spalili łazika na środku Syberii…
- Dobra impreza- burknął pocieszająco Felek
- Przynajmniej wiemy, że towarzysz Lorinaitis był z nami jeszcze w Rosji- dodał Ivan
- Tu się nie ma z czego cieszyć. Jak się łazika pozbywaliśmy już go nie było. To znaczy… Że ci Ruscy go zabrali.
Gilbert nie wyglądał na przejętego tym faktem. Tajemnicą nie było, że za Taurysem nie przepadał.
- Ale co, sprzedaliśmy go?
- Pewnie za trzy flaszki i wołgę…
- To i tak sporo.
- Jak na Litwę…
Mój ulubiony seme znów w akcji :D No musiałam go wcisnąć.

Ogólnie rozdział strasznie wymieszany. Ale musiałam walnąć jeszcze te wątki, tak strasznie pokręcone, bo od następnego rozdziału zaczynają swoją podróż śladami... Własnymi śladami. Rozdział IV już zaczynam pisać, bo mam masę pomysłów~ (nie to co tutaj, w tym zapychaczu -_-)

Mam szczerą nadzieję że kolejne rozdziały będą lepsze. Enjoy!
© 2012 - 2024 Ame96
Comments74
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
SzairiNeee's avatar
Myślałam że rozbiory Rosji mnie rozłożyły wystarczająco, ale potem wyskoczył Łotwa chrzestny! XD